Temat na pierwszy rzut oka dosyć prosty, bo przecież czym jest zwykła wymiana jednego oleju czy masła na inny w recepturze emulsyjnej? Trochę dziwi jednak fakt, że bazując na czyjejś recepturze o konkretnym składzie, działaniu, konsystencji oraz pH nie staramy się zachować tych samych autorskich założeń.
Przyznaję, że zdecydowanie łatwiej jest ułożyć własną recepturę, aniżeli zachować wszystkie parametry kremu ukręconego na totalnie innej fazie olejowej. Ale jeżeli już chcemy to robić, to musimy podejść do tematu porządnie – tak samo jak wszyscy ładnie i zgrabnie podmieniają oleje w kalkulatorze mydlanym (bo przecież one mają ogromny wpływ na parametry mydła), tak i tutaj korzystamy z kalkulatora, a raczej z jego trzewi, czyli tabel kwasowych poszczególnych olejów. Dziwna jest natomiast dla mnie zamiana oleju abuzowego na kokosowy i późniejszy ból serca, czemu mimo użytych tych samych emulgatorów krem jest tłusty i ciężki.
Od czego więc zacząć? Najlepiej od ocenienia konsystencji, wchłaniania, koloru i działania. Najtrudniej jest zachować wszystkie te rzeczy w pierwotnym stanie, przecież każdy olej ma swój unikatowy charakter. Zróbmy to jednak tak jak podpowiada nam logika – rzeczy tożsame się przyciągają, a przeciwieństwa są daleko od siebie – kwas stearynowy to totalnie inna bajka niż kwas linolenowy na ten przykład.
Zamieniając oleje czy masła zastosujmy taka samą zasadę, którą kierujemy się przy podmianie olejów w mydle. Korzystajcie z tabel kwasowych dla poszczególnych olejów, znajdują się w wielu kalkulatorach mydlanych. Dla przykładu olej makowy będzie wykazywał podobne działanie oraz zachowanie w kremie co olej z marakui – mają podobną zawartość kwasów tłuszczowych. Oczywiście nie każdy olej będzie miał swój idealnie dobrany odpowiednik, tutaj świetnym przykładem jest olej z pestek granatu. Trochę zbliżonym olejem będzie olej z nasion pachnotki, jednak nie posiada on tożsamego profilu kwasowego co ten pierwszy, więc i działanie będzie nieco inne.
Idźmy dalej, olej wiesiołkowy, który zawiera duże ilości kwasu linolowego i troszeczkę linolenowego, można go śmiało zastąpić np. olejem z krokosza, który będzie nieco „cięższym” olejem. Krokosza można natomiast zastąpić słonecznikiem, ale słonecznik nie zastąpi godnie wiesiołka. Mam nadzieje, że poczuliście bluesa i zaprzyjaźniliście się z tabelami kwasowymi olejów i maseł.
Dla Waszego komfortu poniżej kilka wskazówek, których warto się trzymać:
- Oleje tzw. owocowe mają zbliżone działanie (zbliżone, ale nie takie same), więc w obrębie tej grupy można troszkę bardziej pokombinować. Oczywiście cześć z nich będzie miało duże rozbieżności w zawartości poszczególnych kwasów tłuszczowych, jednak dalej są przede wszystkim po to aby zapewnić dobrą pielęgnację.
- Chcąc zachować konsystencję kremu i jego działanie nigdy nie podmieniajmy olejów „twardych” na miękkie i odwrotnie. Obrazowo – kokosa nie zamieniajmy na olej z pestek granatu, oraz makowego na masło kawowe (to też ma zastosowanie do maseł).
- Płynnego wosku jojoba nie dacie rady zamienić idealnie na nic innego.
- Oleje rafinowane i nierafinowane będą się od siebie różniły, chociaż rafinowane wcale nie oznaczają gorszych parametrów kwasowych. Olej rafinowany pozbawiony jest zanieczyszczeń organicznych (elementy ziaren w postaci osadów), oraz frakcji tzw niezamydlanej (głównie woski, sterole), zubaża to skład oleju, ale równocześnie daje nam większą przewidywalność w działaniu – te same oleje nierafinowane pochodzące z różnych tłoczni często mają różne profile kwasowego oraz zawartości organiki, witamin itd.
- Wiele maseł roślinnych to tak naprawdę nie masła, jedynie utwardzane oleje – masło kawowe, masło awokado, masło jojoba, masło migdałowe, masło oliwkowe. Wszystkie te masła zawierające w swoim składzie Hydrogenated Vegetable Oil nie posiadają pełnych właściwości zarówno kosmetycznych jak i emulgujących pełnoprawnych maseł takich jak masło kakaowe, shea, murumuru, illipe, mango, kokum czy combo (chodzi głównie o stearynke i kwas palmitynowy).
- Nie warto używać masła shea w tak dużych ilościach jako dodatek do kremów. Nie dość, że jest to mocno zapychające pory masło, to jeszcze ewidentnie ciężko jest nad nim zapanować. Podczas topienia i ponownego zestalenia dochodzi do rekrystalizacji długołańcuchowych kwasów tłuszczowych stąd też częsty efekt piasku w emulsji. Zamieńcie je na mango, niloticę albo kokum.
Mała ściąga na koniec. Sparowane oleje, które można w emulsjach traktować jako tożsame.
- Oliwa z oliwek – olej awokado
- Olej kokosowy – olej babassu – olej tucuma
- Olej rokitnikowy – olej z nasion róży
- Olej kukui – olej z czarnej porzeczki
- Olej konopny – olej malinowy – olej truskawkowy
- Olej z nasion bawełny – olej z pestek arbuza
- Olej lniany – olej z pachnotki
- Olej z nasion brokułu – olej musztardowy
- Masło shea – masło mango – złote karite (kpangnan)
- Masło kakaowe – masło kokum – masło illipe (nie są tak twarde)
- Olej arganowy – olej ryżowy (jest nieco cięższy)
- Olej kukurydziany – olej sojowy – olej z nasion dyni
- Olej sezamowy – olej owsiany
- Olej z pestek wiśni – olej z orzechów Pekan
- Olej z moreli – olej z brzoskwini (morela ciut cięższa)
- Olej ze słodkich migdałów – olej z pestek śliwki
- Olej moringa – olej makadamia
- Olej słonecznikowy – olej z nasion marakui
Nie ma w tym wielkiej filozofii. Nie zawsze osiągnięcie idealnie ten sam efekt przy wymianie wszystkich olejów z receptury, jednak będzie on zbliżony, a co najważniejsze przemyślany – świadomy.
Obraz użyty na podstawie licencji: Attribution-ShareAlike 4.0 International (CC BY-SA 4.0)